– Szybciej, Selly – mruknęła
Renfri, zerkając na tęczowy zegarek na przegubie ręki, który
dostała trochę ponad miesiąc wcześniej opakowany w równie
kolorowe pudełko, ręcznie sklejone przez szabloniarki
Wyimaginowanej Grafiki z okazji urodzin szefowej.
– Staram się! – warknęła ciemna
blondynka. Pędzel, znajdujący się w drżącej dłoni dziewczyny,
wypadł z niej, robiąc czarne smugi na niemal gotowym szablonie, gdy
zdesperowana Renfri uderzyła czołem o stare ściany zamku. –
Popatrz, co zrobiłaś! I co ja teraz powiem zamawiającej?
– Nie dramatyzuj już tak –
jęknęła, podczas gdy z sąsiedniego pokoju rozległo się pukanie
w ścianę, oznaczające ni mniej, ni więcej to, że obie dziewczyny
zachowują się za głośno i uniemożliwiają rozmowę świeżo
upieczonym szabloniarkom oraz załodze Pandy, przybyłej Pandobusem z
drugiego końca tęczy. – Mam już wszystkie projekty, zostały mi
tylko twoje!
– Ale jak ja mam cokolwiek zrobić,
kiedy nade mną wisisz? – fuknęła oskarżycielsko Selly,
dmuchając na płótno i aktywując tym samym magiczną komendę ctrl
oraz z.