– Szybciej, Selly – mruknęła
Renfri, zerkając na tęczowy zegarek na przegubie ręki, który
dostała trochę ponad miesiąc wcześniej opakowany w równie
kolorowe pudełko, ręcznie sklejone przez szabloniarki
Wyimaginowanej Grafiki z okazji urodzin szefowej.
– Staram się! – warknęła ciemna
blondynka. Pędzel, znajdujący się w drżącej dłoni dziewczyny,
wypadł z niej, robiąc czarne smugi na niemal gotowym szablonie, gdy
zdesperowana Renfri uderzyła czołem o stare ściany zamku. –
Popatrz, co zrobiłaś! I co ja teraz powiem zamawiającej?
– Nie dramatyzuj już tak –
jęknęła, podczas gdy z sąsiedniego pokoju rozległo się pukanie
w ścianę, oznaczające ni mniej, ni więcej to, że obie dziewczyny
zachowują się za głośno i uniemożliwiają rozmowę świeżo
upieczonym szabloniarkom oraz załodze Pandy, przybyłej Pandobusem z
drugiego końca tęczy. – Mam już wszystkie projekty, zostały mi
tylko twoje!
– Ale jak ja mam cokolwiek zrobić,
kiedy nade mną wisisz? – fuknęła oskarżycielsko Selly,
dmuchając na płótno i aktywując tym samym magiczną komendę ctrl
oraz z.
– Przepraszam, że przeszkadzam w
jakże kulturalnej konwersacji – oznajmiła Vanes, której, wbrew
jej słowom, wcale przykro nie było, po czym przekroczyła próg
pracowni, unosząc dumnie podbródek i poprawiając okulary na nosie.
– Musimy się już zbierać. Do drugiego końca tęczy daleko, a
poza tym...
– Aż tak ci się spieszy do
drugiego świata, że chcesz usiąść w Pandobusie prowadzonym przez
Kociaka? – przerwała jej Renfri, unosząc brwi.
– Wylecisz – powiadomiła ją
Kociak, pojawiając się ni stąd, ni zowąd w pomieszczeniu. –
Wylecisz na zbity pysk, jeszcze zobaczysz. – Wyciągnęła dłoń
po teczkę, którą rogata dziewczyna miała w rękach. – To twoje
prace na dzień wagarowicza, tak?
– Dokładnie – potwierdziła
skinieniem głowy, a jej rogi zabawnie zachybotały w powietrzu. –
Przekażesz je bleachi, tak?
– Nie ma sprawy – odparła
dziewczyna, uśmiechając się szeroko, a następnie wyciągnęła z
kieszeni folder z plikami. – To twoje szablony z kodami, które
dopisałam wczoraj. Cóż, widzimy się na wiosnę! Powodzenia!
– Wzajemnie – mruknęła, machając
wychodzącym z głównego pokoju pandom, a gdy zobaczyła ostatnią z
nich, rzuciła jej się na plecy. – Nezja!
– One mają chyba poważny problem –
szepnęła Sasame do Shandie, patrząc zniesmaczona na zirytowaną
Amnezję, która mamrotała pod nosem przekleństwa i na zwisającą
z niej Renfri, roześmianą i radosną.
– Zdecydowanie – poparła je
Felicity, odrywając wzrok od tapety, na której widnia nagi od pasa
w górę Richard Armitage. Arachne troskliwie wytarła chusteczką
ślinę, która spływała po podbródku dziewczyny.
– Co one robią? – zdziwiła się
Lizz, której długie, płomiennorude włosy zajmowały właśnie
Vanes, przyglądając się bacznie rogatej dziewczynie, siedzącej na
barana na plecach Amnezji i ciągnącej ją za policzki.
– Arbeitgeber, Arbeitnehmer,
Arbeitsamt, Arbeitssuche, Arbeitsvermittler – wyrecytowała
bleachowa, spanikowana. Chodziła to w tą stronę, to w tamtą,
powtarzając ciąg słówek. – Szajse, ich kann nicht!
– Sied ihr das Essen? Nein, wir sind
die Jäger! – wtrąciła mądrze Renfri, a Nezja, korzystając z
okazji, zrzuciła z siebie ciężar i schowała za Szkieletem. –
Kochanie, wracaj! – jęknęła żałośnie, siadając po turecku na
podłodze i pociągając nosem.
– Nie zbliżaj się do mnie! –
warknęła Amnezja, na co rogata się rozpłakała. Nat
odciągnęła ją daleko od skrawka podłogi, który zdążyła jednak już
zasmarkać.
– Czasem zastanawiam się, czym ona
zasłużyła na to stanowisko – westchnęła Nezi, krzywiąc się
lekko. Z jednej z słuchawek, która nie znajdowała się w uchu
dziewczyny, można było usłyszeć wszystkie solówki Sehuna, jakie
kiedykolwiek znalazły się w internecie.
– Crack, crack, crack, crack –
mruknęła beachowa, porzucając swoje poprzednie zajęcie i
strzelając palcami w rytm piosenki Seungriego. – Dość dojcza, i
tak mi się w życiu nie przyda. Niech piekło pochłonie Szwabów.
– Powinnyśmy się już zbierać –
upomniała szefową Pandy Vanes, wykręcając Renfri nadgarstek, by
spojrzeć na tęczowy zegarek. Inne szabloniarki tylko pokiwały
głowami i pożegnały się, łapiąc foldery. Amnezja omijała
szerokim łukiem rogatą, która wtuliła się w ramię Felicity.
– Nie martw się, Lee już do ciebie
idzie – uspokoiła ją starsza dziewczyna, starając się zgarnąć
szefową w uścisku, lecz rogi Renfri o mało nie wydłubały jej
oczu z orbit. – Pożegnaj się ładnie.
– Czeźdź – wymamrotała,
machając wsiadającym do Pandobusa szabloniarkom. – Niedługo do
was wpadnę!
– Oby jednak nie – warknęła
Kociak, odpalając stary, już ponad czteroletni silnik i wciskając
z całej siły pedał gazu. Pojazd z piskiem opon odjechał sprzed
starego zamku, rozwalając po drodze kilka koszy. Nat skrzywiła się
pod nosem, Arachne syknęła, Shandie zacisnęła zęby, Nezi
mruknęła pod nosem 'yehet', Selly rozszerzyła oczy ze zdziwienia,
Felicity przekrzywiła głowę, a Renfri zaśmiała się wesoło.
– Przyznaj się, Selly! –
krzyknęła cienko Renfri, stając na palcach, by dodać sobie nieco
centymetrów i autorytetu, który kompletnie utraciła przy ostatniej
wizycie szabloniarek z Pandy.
– Do czego? – spytała po raz
kolejny oskarżona, nieco już znudzona wybuchami złości szefowej i
jej litaniami, kto wie pod czyim adresem.
– Wejdź na Pandę i zobacz
najnowszy post. A potem na Wyimaginowaną – poleciła
rogata.
– Spokojnie, ciśnienie ci skacze –
stwierdziła Selly, przewracając oczami i wpisując w odpowiednie
okna adresy obu zamków, po czym, korzystając z Google Street View,
przybliżyła obraz na tyle, by widzieć i jedną, i drugą tablicę
z nowymi pracami.
– O, cholera – stwierdziła po
chwili.
– Tyle by było z naszych współpracy
– skwitowała szefowa Wymaginowanej. – Następnym razem
podpiszemy teczki.
Betowane przez niezastąpioną Vanes ♥
Ehm, no... Prima aprilis?
No to teraz już wiem skąd się wzięła nieszczęsna konspiracja, o której miejsca nie miałam pojęcia. xD
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie opisane, dziewczyny. Kurcze, uśmiałam się jak głupia.
Renfri przez Ciebie to normalnie można paść ze śmiechu. xD
Jako, że niestety uczę się niemieckiego w szkole, zauważyłam mały błąd. Powinno chyba być Ich kann es nicht, a nie Ich kann nicht. A jeśli chodziło, że nie umiem czegoś zrozumieć, powinno być Ich kann das nicht fassen lub Ich weiß es nicht. Ale mistrzynią tego języka nie jestem, więc możliwe, że się mylę.
OdpowiedzUsuńA poniżej tego zdania, powinno być Seid, a nie Sied, ale to raczej literówka. ;p
Bosche. Przepraszam, za to u góry. xD
Tak w ogóle, fajnie by było tak sobie wsiąść do Pandobusa i przejechać przez tęczę. Byłoby to na pewno ciekawe. ;d
(...) można było usłyszeć wszystkie solówki Sehuna, jakie kiedykolwiek znalazły się w internecie. - ciekawe jak długie to było...
Bardzo fajnie i przyjemnie się czytało. :) Normalnie nie wiedziałabym o co chodzi, gdybym nie spojrzała najpierw na posty na Pandzie i Wyimaginowanej. ;P
Pozdrawiam wszystkich. :>